wtorek, 27 maja 2014

Rozdział I

Opiekun obozu przychodził do każdego domku, ogłaszając, że o 15 będzie zebranie. Mamy zostać oprowadzeni po terenie, przedstawieni pracownikom i przydzieleni do grup. Razem z Bo rozpakowałyśmy się. Wbrew moim myślom jesteśmy do siebie bardzo podobne. Mamy o czym gadać. Posiadamy podobny styl ubierania, co będzie skutkowało pożyczaniem sobie ubrań. Dziewczyna wydaje się być osobą, wartą zaufania, więc nic lepszego nie mogło mnie tu spotkać. Będąc tu dziewięć lat temu nie byłam zadowolona i nie mam dobrych wspomnień. Szczerze mówiąc nie chciałam tu wracać, ale iż byłam wtedy z mamą, to miejsce zawsze będzie mi o niej przypominać. Była wtedy opiekunem, a Josh próbował swoich sił w tańcu. Dużo ćwiczył, a następnego dnia nie mógł podnieść się z łóżka z powodu zakwasów. Śmiałam się z niego, a on się denerwował i po obozie skończył z tym. Co ja tam robiłam? Pamiętam jak przeszkadzałam mamie podczas zajęć, a ona zanosiła mnie do pani Margaret, która nie pałała optymizmem dla dzieci. Siedziałam z nią i cały czas próbowałam uciekać, co kończyło się karą na telewizor. Niestety nie pamiętam nic więcej. Wracając do teraz to już początek wydaje mi się interesujący. Znam Bo kilka godzin, ale nie mogę się od niej uwolnić. Może to dlatego, że cały czas mi opowiada. Ma interesujące życie. Jej tata jest geografem, a mama archeologiem. Dużo z nimi podróżowała, więc poznała ludowe obyczaje wielu ludzi. Obiecała mi, że opowie o pobycie w Afryce. Od zawsze interesował mnie ten kontynent.
***
Zrobiłyśmy sobie po kubku herbaty, po czym wyszłyśmy przed domek, aby usiąść na schodach. Gorąca ciecz co trochę rozlewała się w moim gardle. Picie gorącej herbaty w czasie upału było jednym z moich dziwactw. Bo po usłyszeniu tego, postanowiła spróbować. Jestem pewna, że wolałaby się napić gaszącej pragnienie lemoniady. Słońce przygrzewało ją w twarz, a picie gorącego napoju jeszcze dodawało temperatury. Uśmiechnęłam się w jej stronę.
- Zaraz wrócę - powiedziałam i odłożyła kubek na miejsce obok.
Weszłam do kuchni. Do dzbanka napuściłam wody, wrzuciła kilka plastrów cytryny i lód. Sięgnęłam szklankę i wróciłam na schody.
- Nie mogę patrzyć jak się męczysz - nalałam do szklanki lemoniady i podałam dziewczynie.
- Dzięki - upiła łyk chłodnej cieczy - Dużo lepiej. Próbowałam, ale naprawdę nie wiem jak możesz to robić - zaświergotała, a jej szklanka momentalnie zrobiła się pusta. Nie odpowiedziała. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Zbiórka! - głos z magnetofonu odbił się w moich uszach.
Dopiłam herbatę i razem z Bo, zaniosłyśmy naczynia do zlewu. Naciągnęłam na ramiona brązowy kardigan, po czym zamknęłam domek. Szłyśmy za grupą ludzi z sąsiednich domków w kierunku dużej sceny. Dopiero teraz zauważam jak towarzystwo obozowe różni się od siebie. Jednak wszyscy trzymają się ze wszystkimi. Taki dobry przykład tolerancji. Wepchałyśmy się na najbliższe, wolne miejsca. Nadal rozglądałyśmy się na około. Gdy wszyscy usiedli, na scenę wbiegł wysoki mężczyzna, w średnim wieku. Miał na sobie brązowe spodenki, biały t-shirt i trampki. Wyciągnął mikrofon ze statywu, po czym rozpoczął mówić.
- Witam Was na XXI letnim obozie muzyczno-tanecznym! - rozległ się wiwat - W tym roku przygotowaliśmy dla Was wiele niespodzianek. Odwiedzą nas gwiazdy światoweho formatu, z którymi zostaną przeprowadzone warsztaty. Muszę Wam powiedzieć, że w tym roku każdy będzie zadowolony z obiadów - zaśmiał się - Na stołówce zostaną wywieszone grupy w jakich będą odbywały się zajęcia. Tam też dowiecie się szczegółów. Reszta wieczoru jest wolna, gdyż ognisko zostało przeniesione na jutrzejszy wieczór. Do zobaczenia! - zawołał i zbiegł z podwyższenia.
Na arenie zaczęło robić się zamieszanie. Razem z Bo nie ruszałyśmy się z miejsca, czekając aż większość osób opuści ten obszar.
- Cześć dziewczyny! - niebieskooki blondyn z szerokim uśmiechem na twarzy podbiegał w naszą stronę.
- Cześć. Coś się stało? - spytała Bo, zakładając pasmo włosów za ucho.
- Widzieliśmy Was jak wychodziłyście z domku. Mieszkamy obok. Próbowałem was dogonić i się poznać, ale nie wyszło - powiedział chłopak, stojący obok niego.
- Jestem Niall. Niall Horan - powiedział blondyn.
- To Bo - wskazałam na dziewczynę - Ja jestem Sue. Sue Kurt - uśmiechnęłam się ściskając dłoń chłopaka. Jego bystre oczy mnie intrygowały. Był towarzyski. To można było z nich wyczytać. Jego włosy zaczesane były do góry, tworząc równą płaszczyznę. Drugi wpatrywał się we mnie. Byłam tym trochę oszołomiona. Nie przedstawił się, a gdy podałam mu rękę nawet na nią nie spojrzał.
- Sue?

_________________________________________________________________________________
Jeśli udało mi się go wstawic to cud ;) Psuje mi się komputer, więc pójdzie do naprawy i nie wiem jak szybko go odzyskam. Rozdział pewnie szybko się nie pojawi :< Miłego czytania. Pozdrawiam gorąco. Enjoy x


2 komentarze:

  1. Kurde no!
    Po pierwsze czemu taki krótki
    Po drugie czemu w takim momencie!
    Rozdział zajebisty!
    Czyżby tym chłopakiem był start znajomy Sue? Myślę że to będzie LIAM!
    Czekam na następny! Weny życzę! Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ! Pisz dalej nexta ! ♥ Nominuję twojego bloga do Libster Award, więcej infa tutaj ---> http://love-me-more-and-more.blogspot.com/p/informacje.html

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K